Chciałabym zaproponować, żeby artykuły content marketingowe były streszczeniami tych książek, z których wybrałam cytaty afirmujące różne aspekty ludzkiego życia. Proszę zauważyć, że nie chodzi o recenzje. Tym sposobem, abstrahując od linków do Państwa zasobów internetowych, których nie powinno zabraknąć, może uda się przeczytać w całości te kilka doskonałych książek i zachęcić do lektury jeszcze innych. Finalnie, tym sposobem pojawi się twórcza nowość: 10 recenzji, jeśli uda się nam napisać, a potem tu opublikować, czytanych w krótkich odstępach czasu, oczywiście po własnej lekturze rekomendowanej literatury, pozwoli spojrzeć w jeszcze inny sposób na życiową mądrość, którą te piękne i mądre teksty zawierają.

Content marketing tematyczny: Życie? Tak

Z książki K. Wojtyły, św. Jana Pawła II-go

Krzyż przy Bożym Ciele w Krakowie, fot. RK

Oddzielmy się długim szeregiem lat od tamtych dni, narosłych niedocieczonym przebiegiem. Sama dogłębna sprawa stawania się pozostaje w nich zawsze ukryta poza układem wydarzeń. Ujawniły nam ją napięcia, jakby sfałdowania samego surowca życia, który dzięki nim stał się dotykalny i odtwarzalny. Kiedy napięcia owe ustaliły się już w trwałym fakcie, wówczas owa dogłębna postać wystąpiła jako codzienna treść życia przekształconego. Fakt zaś trwał latami. W miarę lat łagodniały dawne napięcia, stając się mniej wyraziste, opadały w fałdy życia. Żadne z nich tam nie przepadło, nie zostało unicestwione, stały się jednak mniej wyraziste. Opadły tedy poniżej krawędzi dramatu, stawania się, ustaliły się natomiast jako tętno życia równomiernie bijące w przebiegu każdego dnia.

Wśród wszystkich owych dni znalazł się jednak i taki, w którym poprzedzające napięcia odezwały się szczególnym echem. Sam ów dzień nie był już żadnym nowym dramatem, nie wniósł żadnych nowych napięć, przedziwnie jednak odtworzył układ i treść poprzednich. Dlatego też miał w sobie coś dramatycznego. Nie rozwiązał mimo to dramatu, nie przywalił bohatera na sposób klasyczny nadludzką jakąś katastrofą, grzebiąc w jego gruzach jego miłość i myśl. O nie, jego miłość i myśl już dawno zostały zabezpieczone od zniszczenia, taka bowiem jest sama ich natura, że uchylają się od bezwzględnej katastrofy, chociaż dźwigają na sobie brzemiona wielu katastrof, gojąc w swym wnętrzu ich ślady. Niemniej sam dzień był znamienny: jakby pogłos dawnych zmagań, nie tyle zamknie nam dramat, ile raz jeszcze narysuje samą dogłębną jego postać uciszoną pod przebiegiem zdarzeń.

Był to jeden dzień w życiu Adama. Jeden z tylu dni — i jeden z ostatnich.

Od dawna już stara ogrzewalnia przemieniona została w schronisko. Kiedy dzisiaj wejdzie ktoś do niej, ujrzy tę samą izbę, długą i przestronną. W głąb biegną drewniane słupy podpierające strop. Tego dawniej nie było. Po lewej i prawej stronie, poza rzędami tych podpór, ciągną się szeregi prycz, podobnie jak dawniej, tylko porządniej. Są drewniane, ogromnie ubogie i proste, ale schludne. Środkiem długi stół. W głębi duży krucyfiks z ciemnego drzewa.

W tej chwili cały cień skupia się i rozkłada spokojnie po lewej stronie. Po prawej jacyś bracia w bardzo biednych szarych habitach sprzątają”.

K. Wojtyła, Brat naszego Boga, Wrocław 2003, s. 107–108.

zobacz dalej

powrót do strony początkowej

Otwarte ramiona dla... człowieka, a nie dla wszelkiej nędzy

Różne bywają schroniska: górskie, młodzieżowe, dla nędzarzy, dla zwierząt, dla samotnych matek itd. Jedną mają wspólną cechę te przestrzenie: jest w nich lepiej tylko tym, którzy znaleźli się w jakimś konkretnym niedostatku. Choć niedola może być wybrana (w schroniskach górskich zwykle przebywają ludzie, którzy chcieli się natrudzić, żeby do nich dojść, nawet w bardzo ciężkim zmęczeniu), częściej jest to skutek jakiejś ogromnej niesprawiedliwości, której osoby nią dotknięte na pewno nie chciały. W tym kontekście warto przypomnieć sobie przysłowie o sytym, który nie rozumie głodnego, gdyż nie ma takiego doświadczenia, więc nie jest w stanie sobie nawet tego wyobrazić. Choć człowiek bogaty może dobrze rozpoznać obiektywne zło i z powodzeniem nieść biedocie pomoc. Istnieje poważne niebezpieczeństwo magicznego myślenia w sposobach urządzania pomocy biednym: wielu ludzi oczekuje, gdyż powiedziano im, że tak jest najlepiej, żeby zagadnięci bezdomni, którzy spodziewają się otrzymać jakąś jałmużnę, mówili, iż są bezdomnymi, ponieważ sami tak chcieli. Ależ kiedy przyjdą na ten temat nowe czasy? Czasy, w których będzie wreszcie słychać, że ktoś sobie tym sposobem zakpił i z tych nędzarzy, i z tych, którzy im pomagają, ucząc takiego niegodziwego „klucza” skuteczności niesienia wsparcia: „Jak się przyzna, że sam chciał, otrzyma pomoc”! To nie znaczy, że nie ma takich ludzi, którzy rzeczywiście wybrali takie dla siebie życie, ale po pierwsze to margines marginesu, a po drugie dlaczego wybrali? Jaka intencja się za tym kryje? Czy na pewno właściwa? A może się pomylili, więc łatwo można im pomóc wyjść z tych najtrudniejszych życiowych tarapatów, więc nawet z bezdomności.